Jak mierzyć postępy, żeby naprawdę osiągać cele? O sile wskaźników w 12-tygodniowym roku

Jak mierzyć postępy, żeby naprawdę osiągać cele? O sile wskaźników w 12-tygodniowym roku

Znasz to uczucie, gdy mija kolejny tydzień, a Ty nie wiesz, czy rzeczywiście zbliżasz się do celu? Coś robisz, coś planujesz, coś się dzieje – ale czy to faktycznie ma sens? Czy jesteś na dobrej drodze?

Jeśli masz dość działania „na oko” i chcesz wreszcie poczuć, że masz wpływ na to, co się dzieje – zacznij mierzyć postępy we właściwy sposób. W systemie 12-tygodniowego roku pomiar to nie dodatek, tylko jeden z najważniejszych filarów skuteczności. I właśnie dzięki niemu zaczynasz dostrzegać, co naprawdę działa, a co tylko pochłania Twój czas.

Pomiar to nie ocena. To kierunkowskaz.

Wiele osób traktuje mierzenie postępów jak formę oceniania siebie: „Zrobiłam mało, więc jestem beznadziejna”. Ale to zupełnie nie o to chodzi.

W metodzie Morana i Lenningtona pomiar jest po to, żeby dać Ci jasność, pewność i możliwość reagowania na bieżąco. To jak sprawdzanie mapy podczas wędrówki – widzisz, gdzie jesteś, ile już za Tobą, co przed Tobą i czy na pewno zmierzasz we właściwym kierunku.

Bez pomiaru łatwo się zgubić. Albo utknąć. Albo wpaść w poczucie, że się „nic nie dzieje”. Tymczasem dzieje się bardzo dużo – tylko nie masz tego na czymś namacalnym. A wtedy Twoja motywacja szybko się ulatnia.

W „12-tygodniowym roku” rozróżnia się dwa typy wskaźników – i każdy z nich spełnia inną rolę. Aby w pełni świadomie zarządzać realizacją swoich celów, potrzebujesz obu.

To są wszystkie działania, które zaplanowałaś i które możesz faktycznie wykonać. To właśnie te działania, które masz wpisane w tygodniowy plan, są Twoimi „czynnikami sukcesu”. To one budują efekt końcowy. I – co najważniejsze – to na nie masz bezpośredni wpływ.

Mierzenie wskaźników wyprzedzających pozwala Ci szybko ocenić, czy robisz to, co zaplanowałaś, czy może tylko sobie to obiecałaś. Jeśli zaplanowałaś 5 działań, a zrobiłaś 4 – masz 80% realizacji. Prosto, konkretnie i bez ściemy.

Przykłady wskaźników wyprzedających:

  • liczba wysłanych CV,
  • liczba opublikowanych postów,
  • liczba treningów, które odbyłaś.

To z kolei rezultaty, które pojawiają się w odpowiedzi na to, co zrobiłaś wcześniej. Te wskaźniki są oczywiście bardzo ważne – w końcu po to działasz, żeby coś osiągnąć. Ale… nie masz nad nimi pełnej kontroli. Możesz wpływać na nie tylko pośrednio – poprzez jakość i konsekwencję działań.

Dlatego w codziennym monitorowaniu kluczowe są wskaźniki wyprzedzające. To one mówią Ci, czy „robisz swoje”. Jeśli tak – to efekty przyjdą. Może nie natychmiast, może nie dokładnie takie, jak zakładałaś – ale pojawią się. Bo działanie rodzi wyniki.

Przykłady wskaźników podążających:

  • liczba zapytań o współpracę, które dostałaś,
  • liczba nowych osób zapisanych na newsletter,
  • twoja aktualna waga.

W praktyce najlepiej mierzyć postępy na trzech poziomach:

  • Codziennie – odznaczasz zrealizowane działania z listy.
  • Co tydzień – robisz mini podsumowanie: ile zaplanowanych działań wykonałaś? Co było przeszkodą? Co możesz poprawić?
  • Co 12 tygodni – analizujesz całościowo, zarówno działania (wskaźniki wyprzedzające), jak i efekty (wskaźniki podążające). To moment na ocenę skuteczności całego cyklu i przygotowanie kolejnego.

Nie potrzebujesz skomplikowanych narzędzi. Wystarczy prosty planer, arkusz kalkulacyjny albo szablon w Notion. Najważniejsze, żeby było to rozwiązanie, które faktycznie będziesz stosować.

Gdy widzisz postępy – nawet małe – czujesz, że Twoja praca ma sens. Gdy codziennie odhaczasz zrobione działania – budujesz nawyk. A gdy pod koniec tygodnia widzisz, że wykonałaś 85% planu – zaczynasz sobie ufać . I to niesamowicie wzmacnia wewnętrzne poczucie skuteczności.

Poza tym – dane nie kłamią. Jeśli przez 3 tygodnie z rzędu nie robisz tego, co zaplanowałaś – to znak, że coś w systemie nie działa. I możesz to zmienić. A nie „czekać, aż znowu się zmotywujesz”.

Jeśli do tej pory nie miałaś efektów mimo planowania – być może popełniasz któryś z poniższych błędów:

🔸 Mierzysz tylko efekty, a nie działania – czyli skupiasz się na liczbie klientów, zasięgach czy kilogramach, zamiast na tym, co robisz, by je osiągnąć. To demotywujące i nie daje realnej kontroli.

🔸 Zaczynasz mierzyć, gdy już jest za późno – czyli po 4 tygodniach nagle sprawdzasz, co wyszło. Wtedy nie masz już czasu zareagować. Pomiar musi być regularny i systematyczny.

🔸 Nie wiesz, co właściwie mierzysz – czyli wyznaczasz działania ogólne, zbyt szerokie albo niekonkretne („popracuję nad ofertą”). To sprawia, że nie jesteś w stanie sprawdzić, czy je wykonałaś.

🔸 Nie analizujesz wyników – samo zaznaczanie „zrobione” to za mało. Trzeba się zatrzymać i zobaczyć: co działało, co nie, czego było za dużo albo za mało. Bez refleksji nie ma korekty kursu.

🔸 Za bardzo się oceniasz – czyli każda nieodfajkowana rzecz to porażka. A przecież celem pomiaru nie jest „bycie idealną”, tylko wiedzieć, gdzie jesteś – i co możesz poprawić.

🟡 Zapamiętaj: Mierzenie postępów to nie egzamin. To Twoja mapa działania – i sposób, by nie kręcić się w kółko. Jeśli chcesz zacząć świadomie monitorować swoje działania – zacznij od prostego pytania: Co mogę mierzyć codziennie i co faktycznie zbliża mnie do mojego celu?

Dodaj komentarz